Na rozdrożu mnie
przepołowiona.
Gdzie jedna część osuwa się w czeluściach codzienności.
Obłędem trąci
o twarde ściany rozbija głowę.
Między kuchnią a salonem gubiąc siebie.
zamknięta szczelnie w słoiku małym
w formalinie życia dławię się nie raz.
A jednak będąc zbiorem dwóch połówek
-druga-
wydawać by się mogło
-ożywa-
Zakwita świeżo-zielonymi pączkami
Mimo deszczu i mgły za oknem.
Tworząc rzeczy (nie)zwykłe
(nie)trudne
Odnajduje siebie.
W działaniach mocy, w sile grupy.
Nowe horyzonty na niebie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz