Historia pewnego tortu
Jakiś czas temu jak wcześniej wspomniałam "otworzyłam" swoja małą własną "cukierenkę"
Wiadomośc o niej rozesłałam wszystkim znajomym a oni przekazywali dalej
zamówienia składane były systematycznie i dzięki temu udało mi się trafić na stoły wszelkich uroczystości...były już chrzciny,śluby,gody,urodziny a nawet stypa...
Pewnego razu panna młoda spytała czy podjęłybyśmy się wyzwania i zrobiły dla niej tort weselny...
Zdecydowała sie na tort "Czarny Las"...
Tort miał trafić do żołądków 80 gości
czyli musiał być duży...Dzielnie walczyłyśmy i tak oto udał się
i ponoć bardzo smakował
Poniżej przedstawiam jego historię...
Aniu otwórz kiedyś kawiarenkę we Wrocławiu. Będę wpadać z Gabi na słodkie pogawędki i jeszcze słodsze ciasta. :)
OdpowiedzUsuńAniu, to jest nie głupi pomysł na własny biznes! Mogę być menadżerem! Wszystko by padło po tygodniu z moim nie ogarnianiem, hihihi... ;D
OdpowiedzUsuńtort wygląda pięknie, fajnie, że robisz to, co sprawia Ci przyjemność :)
OdpowiedzUsuńCo za historia, co za tort!
OdpowiedzUsuńPyszności!
Pozdrawiam:)
Też piekę na zamówienia, zazwyczaj dla przyjaciół i znajomych z pracy, więc wiem dokładnie jaka to odpowiedzialność i stres czy wszystko się uda.
OdpowiedzUsuńTwój tort wygląda pięknie, na pewno był smaczny :).
taki tort to prawdziwe wyzwanie! :-)
OdpowiedzUsuńwłasna cukierenka? coś wspaniałego!:)
OdpowiedzUsuńa tort - arcydzieło!