sobota, 28 września 2013

Ile waży piękno?







ile waży piękno?
czy można je zmierzyć za pomocą wagi czy centymetra?
Czy im mniej znaczy rzeczywiście piękniej?
waga stanowi o mnie??


Jestem piękna kiedy znikam


Te słowa przez ponad 8 lat brzęczały w mojej głowie
niczym mantra codziennie ożywały we mnie
czyniąc mnie marionetką obsesji odchudzania.


Ale przecież wcale nie czułam się ani ładniejsza ani szczęśliwszą kiedy to gubiłam kolejne kilogramy….wręcz przeciwnie wraz ze spadkiem wagi gubiąc siebie
swoje pasje,chęć do życia.
Siła którą rzekomo daje anoreksja uszyta jest grubymi nićmi słabości.
Słabość którą tak mocno zakrywamy by utrzymać przy życiu ostatnie resztki siły,którą potrzebujemy aby przetrwać kolejne dni głodu….


Sięgając pamięcią wstecz wiem że szybko zaprzestałam się odchudzać….
dlaczego więc nikłam dalej?


bo nie umiałam inaczej….bo bałam się przytyć...bo jedzenie stało się czym odrażającym,sprawiającym ból.


Błędne koło w którym błądzi się po omacku,potykając się i  obijając głowę na milionowych próbach wydostania się z jego kręgu….a i tak wraca się jego  do środka…


Moim ideałem nigdy nie była sylwetka koścista,bez żadnych krągłości...nigdy nie pragnęłam wyglądać tak jak wyglądałam kiedy to było mnie zaledwie 27 kilo….


Nie wychodząc  wtedy z  domu bo wstydziłam się siebie...tego kim jestem dla innych
Ludzie myślą tak bardzo stereotypowo….nie liczą się z uczuciami
do dziś pamiętam ich głośne komentarze….


Pytaliście mnie jak udało się jednak z tego wyjść?
jak wyrwać z tychże chorobowych kajdan?


Początkowe próby…
jeden krok do przodu prowokujący dwa w tył
bez niczyjej pomoc w uporczywym poczuciu chronicznej przegranej


1 czekoladowy cukierek dzielony na 3….


Szczęście że wyniszczony organizm magazynuje każdą kalorię…


lata samotności,depresji….

I moje ciało...
które tak bardzo ciążyło
zbroja,pancerz który ciągle uwierał


Czemu nie potrafiłam zaakceptować kolejnych kilogramów?
czemu chciałam być chuda skoro czułam, że waga nie powinna stanowić o moim samopoczuciu??


Czy to nie tak, że anorektyczna sylwetka jest symbolem?
symbolem tego ,że nie radzimy sobie z życiem.
że się czegoś boimy..ze od czegoś uciekamy??


Symbolem tak dosłownym ,ze nie trzeba już nic więcej mówić
wystarczy popatrzeć by widzieć ile rozpaczy tkwi w chorej…


Głód niesie za sobą przecież taki rodzaj pustki który zabije wszelkie uczucia wyższe…
nie am nic...jest tylko poczucie pustego żołądka.
Człowiek głody nie myśli o niczym innym jak o zaspokojeniu swojej potrzeby...a nasza nadzwyczaj silna wola okazuje się zabójcza po zasznurowuje nam usta,blokuje ręce…


A więc dotychczasowe problemy nikną….wszystkie sfery życia krążą teraz na orbitach głodu…

Umieramy wewnętrznie dla świata….


A kiedy choroba trwa parę ładnych lat...kiedy wskazówka na wadze nie przekracza 35 kilogramów
zbyt mocno utożsamiamy się z anoreksją
wrasta się ona w nasz rdzeń osobowości.


Więc jak tu przytyć?
Wyrzucić z siebie tą cząstkę?Da się zabić kawałek siebie?


Czułam ,ze gdybym wyzdrowiała byłabym nikim...bo co miałam oprócz chorowania i leczenia się?
NIC
Byłam białą kartką papieru.
A nie miałam przecież w ręce pióra by zacząć pisać własną historię życia…


i tak błędne koło trwało nadal


Ale ponoć wszystko co złe się kończy….
ponoć bajki miewają happy-endy.


Moja Baśń której rozdziałem numer jeden był "Czarny Las" przeskoczyła na lepsze kartki
Znalazłam pióro i niepewnie zaczęłam kreślić pierwsze słowa nowego życia.
Kreśląc je początkowo nie miałam odwagi by przeczytać je na głos.
bo jak ja mogę mieć marzenia o normalność?


Dziś wiem, że dostałam od życia nawet kredki by rysować piękne tęczę życia…


A moje ciało?

Kat mój i oprawca...a może bezbronna ofiara mej duszy?
Kiedyś tak bardziej znienawidzone dziś pokochane,
zaopiekowanie.


Pamiętam jak w grudniu bardzo się bałam zobaczyć 4 przed...jak w czerwcu histerycznie płakałam chłopakowi że już jest 49….


Nie ukrywam 9 lat ostrej anoreksji wpłynęło na jego stan i kondycje.


Mam rozstępy,cellulit,zniszczoną cerę..
Miewam skoki wagi,puchę,czuję się wydęta


Stojąc przed lustrem mogę wyliczyć niedoskonałość

Ale dostrzegam też zarys piękna

Nie jestem już koślawą brzydotą sterczącą przed szklana taflą
dostrzegam atuty swojej sylwetki

moje krągłości..kobiecość jest moją zaletą..
.a nie jak kiedyś myślałam czym co trzeba wyplewiać  i niszczyć

A poza tym czym są rozstępy do tego iż teraz czuje się szczęśliwa i piękna :)







Na stronie Ogólnopolskiego Centrum Zaburzeń Odżywiania znajdziecie więcej informacji o tym czym jest anoreksja i jak ją leczyć






6 komentarzy:

  1. Aniu... piszesz tak mądrze... poleciało mi parę łez, bo to wszystko jest tak prawdziwe, że aż boli.
    i tak ogromnie się cieszę, że dostałaś w końcu zasłużone kredki, że możesz kolorować swoją przyszłość. JESTEŚ WZOREM, Aniu!

    OdpowiedzUsuń
  2. Masz rację, jesteś piękna i piękne jest to, co piszesz. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo mocno utożsamiam się z Twoimi słowami. Rozumiem Cię doskonale. Wprawdzie nigdy nie byłam anorektyczką, ale ograniczanie produktów i codzienne treningi przyczyniły się do anemii. Najgorszy jest ten proces o którym piszesz. Wiem, że po odchudzaniu nie jestem atrakcyjniejsza, biust stracił na tym najwięcej, a także pośladki. Wyniki krwi są beznadziejne, a mimo wszystko boję się jedzenia! Boję się każdego dodatkowego kilograma.. Ludzie dookoła mówią, że wyglądam gorzej, a ja i tak uparcie dążę przy swoim. Zepsułam sobie tylko na prawdę nienaganny metabolizm i ograniczyłam swoje dni do 99% chorobliwych myśli o jedzeniu. Nikomu tego nie życzę, taka osoba popada w skrajności i zatraca się w tym. Życzę Ci szczęścia, wyglądasz na prawdę super :))) !! Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
  4. ciesze sie ze nauczylas sie zyc i kochac siebie :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Te słowa wzbudziły we mnie takie emocje, że po prostu się popłakałam. Ja sama cały czas walczę z tą podłą chorobą. Nie chcę chudnąć, chcę wyglądać jak każda normalna nastolatka. Jem. Owszem. I słodycze, i ciasta...wszystko. Ale co innego mnie ogranicza. I to jest najgorsze. Mam nadzieję, że też uda mi się wygrać tą najcięższą\ w moim życiu walkę. Pozdrawiam Cię Aniu i życzę szczęścia, by to co było, nigdy nie wróciło.

    OdpowiedzUsuń
  6. nie będę powtarzać tego co już było napisane, ale też siedze i rycze.
    myślałam że to już całkowicie za mną, ale czuję jak uwieram samą siebie. nie lubiłam 36kg które utrzymywały się 4 lata, ale aktualne 45 powodują, że też nie akceptuje tego co widzę. to cholerne błędne koło pojawia się w różnych momentach i nigdy nie wiadomo kiedy taki moment nastąpi.

    jestem z Ciebie naprawdę dumna.
    marysia

    OdpowiedzUsuń