sobota, 9 listopada 2013

Samotnia z której można się wydostać.










Halo,halo
czy jest tu ktoś?
cichosza
Tylko ja.

Lata anoreksji.
Lata po brzegi zapełnione zapachem pustki.Alienacja rozszarpująca życie na pojedyncze słonogorzkie drobiny  osiadające na rzęsach,wżerające się w policzki niczym kwas.
Zatruwające chęć do życia.
Niczym chmura nabrzmiałego gradowego deszczu unosząca się samotność nad naszym horyzontem.Przez pory skóry przenika.
Dotyka.
Oplata wnętrze i niczym trucicielski bluszcz owija sieci plastyczne mózgu tworząc z nich zbiorowisko niespójnych i niespokojnych myśli.

Ciągłe rozdrażnienie,zmęczenie,strach i złość rozpościerajcie się na skroś naszego życia przesłaniające bukoliczny pejzaż jutra.

Brak autentycznego ciepła i miłości pielęgnowało we mnie poczucie bezradności czy cierpienia nawet,

Chroniczne poczucie przegranej powodowało proces kurczenia mej osobowości.
A w wyniku auto-minimalizacji coraz bardziej odcinałam się od świata i ludzi,zachowywałam do nich emocjonalny dystans jednakże czując ogromną potrzebne bycia wśród z nich.
Niekończące się poczucie gorszości...wykluczenia ze społeczeństwa.

Nie raz czułam się jako samotna planeta krążąca po opustoszałych orbitach nie mogąca znaleźć właściwej drogi prowadzącej do innych.
Tak jakbym stała za ciężką szybą oddzielającą mnie od ludzi...widziałam...ale nie słyszałam...chcąc dotknąć napotykałam się na pusty brzęk szklanej tafli.

Wycofana  z aktywnego życia pozbywałam się stopniowo wszelkich ambicji, potrzeb.
Zdecydowałam się nie marzyć
Stałam się jałowym, wymarłym produktem wegetującym w czterech ścianach pokoju.
Szklanej komnacie w pałacu śniegu….przemarznięta do szpiku kości leżałam pośród tej dziwacznej nicości..czekając aż zamarznę albo aż ktoś mnie przytuli.

Przez większość lat mej choroby żyłam w totalnej samotności..samotności,która tak bardzo bolała..która sprawiała ze chciałam już się nie obudzić...moje życia było czekaniem i tęsknotą...za czymś...za kimś kto wyrwie mnie  z tego chorobowego letargu i poruszy do życia…

Jednakże tak bardzo bałam się ludzi...ambiwalencja uczuciowa była tak silna ze skołowana zaniechałam jakichkolwiek prób wydostania się z mej wieży.
Księżyc stał się mym słońcem...uzmysławiającym każdej nocy jak bardzo jestem samotna…

Skazana bezapelacyjnie
otępiała rozrzedzającą się atmosfera egzystencji dotknąwszy dna ukradkiem przemyciłam  w sobie iskierkę odwagi by mimo wszystko próbować.
8 lat separacji to zbyt dużo….tragiczny balet rozgrywający się an cienkiej czerwonej nitce musiał dobiec końca….finały mogły być dwa….
I tak oto ostrym nożem tnąc gęste powietrze mej samotni wykreślałam z mojego życia  nieprzyjemne słowa.
z mrówczą wytrwałością szukałam odpowiedzi an wyciągnięte w nicości ręce
Uchwycić próbując głęboką jedność..coś co okaże się w końcu sensem…
w ten sposób udało mi się uratować w mej duszy pewną siłę i wiarę w to iż każdą sytuacje da się zmienić…
Mały kroczkami wychodziłam z lodowej komnaty….ogrzewana przez pomnienie słońca roztapiałam szybę dzieląc mnie od ludzi…

I choć nadal miewam momenty kiedy ich zwyczajnie się boje..kiedy reaguję lękiem i płaczem na spotkanie z nimi..kiedy wychodząc z domu jeszcze miewam momenty kiedy to wszystko mówi mi ażebym powróciła bo świat jest tak bardzo obcy i nieprzewidywalny to wiem że na tym całym strachem można zapanować...że można próbować z nim rozmawiać,negocjować…

Próby ujarzmienia niesfornego umysłu przynoszą efekty...nawet jeśli nauka trwa troszkę czasu…

Dziś jestem pewniejsza siebie….mam w sobie odwagę by iść do przodu z głową uniesioną ku górze..nie wstydzę się tego kim jestem czy też tego kim byłam.

Dziś buduje swój własny dom...rozwijam się,pracuje,współtworzę festival muzyczny,
działam…
żyję.

A samotność?
jest tylko echem odbijającym się po kątach...nie przeraża…





4 komentarze:

  1. podziwiam :)

    oby tak dalej. 3mam kciuki ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pięknie piszesz o bardzo smutnych sprawach,pamiętaj, że każdy z nas jest slaby i każdy codziennie musi stawić czoło swoim problemom. Spójrz na ludzi nie jak na lepszych od siebie,ale tak samo poranionych i szukających w życiu swojej drogi jak ty. Może wtedy nie będziesz obawiać się ,co inni myślą o tobie.Powodzenia !.

    OdpowiedzUsuń
  3. Podziwiam Cię za to, że udało Ci się wygrać ze wszystkimi przeciwnościami, życzę wiele szczęścia i wytrwałości !

    OdpowiedzUsuń